środa, 16 marca 2011
Jak żyć w wielkim mieście
Życie w wielkim mieście bez wątpienia dostarcza niezliczonych ilości rozrywek, czy chociażby możliwości do tych rozrywek. Życie pośród biurowców i korków ulicznych ciągnących się serpentynami bywa uciążliwe, ale trzeba przyznać, że jest w nim też coś inspirującego i agresywnego. Żyjąc w metropolii czuje się adrenalinę, wszechogarniającą wenę i nieograniczone pomysły pulsujące w skroniach. Czuje się krzyk dobiegający z głębi głowy i ciała, głód, który chce się zaspokoić. Wystarczy się odwrócić, żeby dostrzec coś niepowtarzalnego, coś co może odmienić nasz los. Prawdziwy wielkomiejski obywatel nie będzie już w stanie mieszkać nigdzie indziej, bo metropolia uzależnia. Jak już raz wpadnie się w jej sidła to po Nas.
Tak, żyjąc w metropolii ma się wszystko… Gdzie zatem tkwi diabeł? Jak zwykle w szczegółach, choć w tym przypadku owy szczegół ciężko nazwać marginalnym. Oczywiście można mieć wszystko, wcześniej jednak trzeba mieć za co to kupić. Bo w wielkim mieście przede wszystkim żyje się za pieniądze. Nie, bez nich naprawdę nie jest tak samo fajnie ;-)
Dlaczego tak jest? Odpowiedź nasuwa się sama. Bo życie w wielkim mieście w dużej mierze oznacza skazanie na samotność. Oczywiście nie samotność w pojęciu dołująco – pesymistycznym, ale w pojęciu realistycznym, codziennym. Można mieć rodzinę, przyjaciół, partnera, pracę i pasje, jednak nie jest się w stanie zgubić wewnętrznej samotności. Najłatwiej ją dostrzec podczas powrotu o brzasku z imprezy, kiedy wielkie miasto jest puste, zimne i przytłaczająco odpychające. Najgorsze są te momenty ciszy. Nie trzeba jednak zarywać nocy, żeby odczuć wspomnianą samotność. Wystarczy zwyczajnie funkcjonować i być uważnym, ona na pewno Nas odnajdzie.
Jak z nią walczyć? Kupować, kupować, kupować! I nie chodzi tu wcale o dobra luksusowe czy wymyślne prezenty. W wielkim mieście przede wszystkim kupuje się uwagę innych, dopiero później płaci się za przedmioty materialne. Prosty przykład - wyjście do dentysty. Decyduje się na nie z konieczności, ząb boli. Ale w gabinecie Pani doktor jest taka miła i współczująca, wysłucha, doradzi, doda otuchy. Ma się wrażenie, jakby Nasz los ją obchodził. Opuszczamy gabinet usatysfakcjonowani, czujemy, że dobrze spożytkowaliśmy 200zł. Mało tego, już umówiliśmy kolejną wizytę! W końcu tak mało jest teraz dobrych lekarzy.
Wychodząc z gabinetu okazuje się, że pada deszcz, a My oczywiście nie zabraliśmy ze sobą parasolki. Dzwonimy więc po taksówkę. Taksówkarz jak to ma w zwyczaju zagaduje, opowiada o życiu, jak to starsza córka idzie na studia a młodsza dostała się do najlepszego liceum. Zanim się obejrzymy, sami zaczynamy się zwierzać, nawet nie zauważając kiedy kurs dobiegł końca i czas wysiadać. Tak dobrze jest zrzucić swoje troski na barki nieznajomego. I to za jedyne 35zł! Czujemy się rozluźnieni i zrelaksowani, a to dopiero początek, bo właśnie zaczynamy swoją wizytę w salonie SPA. Masaż tybetański, na który umówiliśmy się miesiąc temu, dopełni dzieła zapoczątkowanego przez taksówkarza. Gorące kamienie odejmują troski, sprawne ręce masażysty zajmują się resztą. Idealna odskocznia od zmartwień warta nawet tych 150zł.
Po masażu szybka toaleta i jogging na spotkanie z przyjacielem. Jak zwykle idziemy do ulubionej kawiarni, zgodnie z kultywowanym rytuałem. Nie wiemy już jednak czy chodzi o spotkanie, o smak świetnej latte, czy o przytulny wystrój. Wymierne jest tylko 40zł, które zostawiamy w kasie.
Leżąc wieczorem w wannie, odpoczywając po dniu pełnym wrażeń, w Naszym odczuciu spędzonym cudownie, portfel jest lżejszy o kilkaset PLN a głowa o wszystkie negatywne emocje i lęki, które przerzuciliśmy na innych. Bezcenna świadomość. Tak, życie w wielkim mieście jest fenomenalne, pod warunkiem jednak, że wcześniej uda nam się na nie zarobić. A samotność w tej betonowej dżungli zawsze dostaniemy gratis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kurcze. To jednak smutne życie prowadzisz.
OdpowiedzUsuńA skąd wniosek, że to tekst autobiograficzny? Nie prowadzę pamiętnika, piszę o swoich obserwacjach, o tym co mnie w danej chwili zainteresuje. To wynika z treści postów, szkoda, że nie zauwazyłeś :-( Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrafne ujęcie tego co się dzieje w wielkim mieście.
OdpowiedzUsuńStanisław