Ona: Jestem zafascynowana Pani blogiem, pisze Pani pięknie, zdania są przemyślane, wspaniałe! Chciałabym, aby zajęła się Pani naszym blogiem, stworzyła strategię rozwoju dla projektu i tworzyła na jego potrzeby autorskie teksty kilka razy w tygodniu.
Ja: Dziękuję, bardzo chętnie. Prześlę zatem swoją propozycję współpracy.
Ona: Doskonale!
Po tygodniu
Ona: Chyba się nie zrozumiałyśmy co do wynagrodzenia. To jest projekt charity i wszyscy pracują charity, you know?
Ja: Czyli chce mi Pani powiedzieć, że nikt na tym projekcie nie zarabia, łącznie z Panią?
Ona: Przepraszam, ale chyba nie rozumiem…
---
Ona: W sumie to nie mam dla Pani żadnej propozycji pracy, ale jestem fanką Pani bloga i chciałam jakoś Panią skusić do spotkania! To co tam słychać?
---
On: Lider zespołu zajmowałby się komunikacją z klientami, przynoszeniem briefów, wymyślaniem do niego koncepcji kreatywnych, briefowaniem grafików, nadzorem nad grafikami i programistami, obsługą Facebooka, analizami w Excelu… Czy coś pominąłem…?
Ja: Czyli szuka Pan Copywritera, Account Managera, Project Managera, Content Designera i Analityka w jednym?
On: W zasadzie tak.
Ja: I jak ta osoba miałaby sobie z tym poradzić w 8 godzin?
On: Nieeee, no jak w 8 godzin? 8 godzin to w biurze się pracuje, a potem wraca do domu i pracuje z domu.
---
On: W sumie to nie przeczytałam nawet Pani CV i nie wiem co miałaby Pani u nas robić, ale ma Pani takie ładne włosy…
---
Ona: Czy planuje Pani zajść w ciążę? Bo jeśli planuje to Pani w najbliższych trzech latach to muszę Panią uprzedzić, że u nas jest to niemile widziane, bo kobiety na macierzyńskim są nieekonomiczne dla firmy.
---
Ona: Jaką chciałaby mieć Pani umowę?
Ja: Preferuję umowę o pracę.
Ona: Pazernie trochę…
I jeszcze kilka przykładów z życia znajomych, nie tylko z rozmów kwalifikacyjnych, ale również z pożycia z szefem.
Pani z HRu: Ma Pani dziecko, już? A co jakby to dziecko było chore? Nie pójdzie Pani do pracy? Albo jak zadzwoni z płaczem?
Ona: Nie zadzwoni, jeszcze nie mówi…
Pani z HRu: Całe szczęście…
---
Szef: Sebastian, jest 17:30, gdzie idziesz?
Sebastian: Do domu.
Szef: Ale mamy spotkanie!
Sebastian: Tak, ale miało być o 14. Teraz jestem po pracy i idę do domu, mam wiele spraw do załatwienia.
Szef: Sebastian, raczysz żartować. Jakie Ty masz priorytety i organizację czasu?
Sebastian: No właśnie jestem świetnie zorganizowany - od 9 do 17:30 pracuję na etacie, a potem załatwiam prywatne sprawy.
Szef: Jesteś nieprofesjonalny!
Sebastian: Dobrze, a czy godziny nadliczbowe będę mógł odebrać, albo czy dostanę za nie wynagrodzenie?
Szef: Nie...
---
Szef: To, że podpisaliśmy umowę na czas określony wcale nie oznacza przecież, że będziesz ten określony czas pracować. To taka wskazówka tylko jest, hello!
---
Szefowa: Jeśli chcesz podwyżkę to ok, ale będzie ona na umowę o dzieło z innym podmiotem niż Ty! Tylko cicho...
---
Szef: Odnoszę wrażenie, że nie cenisz swojej pracy, bo nie chcesz pracować darmowych nadgodzin...
Komentarz chyba jest zbędny. Coś przedziwnego dzieje się na polskim rynku i mam nadzieję, że ta tendencja z czasem się odwróci. Kryzys kryzysem, ale NA BOGA? ;-)
Niestety rzeczywistość przedstawia się brutalnie. Też mam złe doświadczenia w tych kwestiach, ludziom za dużo "się wydaje". Moja koleżanka mieszkająca w Brukseli mówi, że jest zszokowana takimi historiami "prosto z Polski". Powiedziała, że na Zachodzie taka tendencja miała miejsce jakieś 10 lat temu, że ludzie zabijali się o pracę, w biurze mieli swój dom, nie mieli czasu na rodzinę. Ale zwyczajnie zrezygnowali z tego i - nie licząc naprawdę wielkich korporacji - zaszły tam spore zmiany. Widać taka sytuacja, jak tam kiedyś, jest obecnie w Polsce. Mnie to osobiście bardzo smuci, bo szanse na pracę i dobre zarobki mają w dużej mierze korporacyjne roboty, bez zainteresowań i życia prywatnego, a także chęci rozwoju...
OdpowiedzUsuńCzekamy na zmiany tych zmian! :)
Pozdrawiam,
P.
Nie wiem czy Bruksela jest najlepszym porównaniem, bo to jednak rynek z francuskimi tradycjami, czyli rynek pracownika ;) Utopia! Ale nie trzeba naprawdę szukać daleko. Polacy są obecnie jednymi z najciężej pracujących narodów! Życie w stolicy zaczyna przypominać plan "Nędzników". Oczywiście demonizuję, ale wielu pracodawców traktuje ludzi jak niewolników. Bezczelne komentarze są na porządku dziennym. I ciekawe jak tu się samodzielnie utrzymać założyć rodzinę, żyć na przyzwoitym poziomie? Korporacje natomiast coraz częściej okazują się lepsze niż małe firemki-piekiełka, bez jakiejkolwiek etyki i benefitów. Wszyscy wykorzystują kryzys jako idealną wymówkę, żeby jeszcze bardziej dokręcać śrubę.
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że chodzi ogólnie o tendencje z Zachodu ;]
OdpowiedzUsuńTaaa, każdy ma wymówkę w postaci kryzysu na zachowania zdecydowanie wychodzące poza jakiekolwiek normy.
Pożyjemy, zobaczymy - może coś się zmieni? Mam nadzieję.
Hej,
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo wpadłem na ten artykuł, ale muszę wcisnąć swoje 2 grosze.
Odnośnie rozmowy Szef-Sebastian.
Jak byłbym szefem Sebastiana, to mogłby już następnego dnia nie przychodzić do pracy.
Tak się pracodawcy nie traktuje. A praca do 17 to niezły luksus (prawnicy coś o tym wiedzą) wiec tym bardziej nie powinnien pyskować.
Dziub w ciup i do pracy. Potem (może, jak bedzie karnie wykonywał polecenia) i on bedzie mogl sterowac innymi! Ot takie korpo circle of life.
Tak się pracodawcy nie traktuje, ale pracodawca może tak traktować pracownika z 5 letnim stażem, który zarobił już dla pracodawcy gruby hajs? ;) Widzisz, w Polsce pracodawcy są nie do ruszenia, a pracownicy już uwierzyli w to, że muszą być niewolnikami. Praca za którą dostajesz wynagrodzenie to nie jest luksus. Czy pracodawca płaci pracownikowi więcej niż ten pracuje? NIE! To dlaczego pracownik ma pracować więcej niż ma płacone?
OdpowiedzUsuń